wtorek, 6 marca 2018

-9- Skoro to nic, to dlaczego...?

Eren od ponad dwudziestu minut próbował czytać pewną książkę. Książkę, która miała dużo ściśle do siebie przylegających zdań, przez co nie mógł być do końca pewny, czy dobrze to wszystko odczytuje. Nie rozumiał kontekstu wypowiedzi i większości użytych słów. Nie był na tak wysokim poziomie, aby studiować jakieś podręczniki! Dopiero co czytał jakąś książeczkę dla dzieci! Dlaczego dostał coś tak skomplikowanego?! I to mu miało coś pomóc?! Niby jak, skoro nie może zrozumieć sensu czytanego tekstu?!
Na szczęście, lub nieszczęście na kolejnych stronach nie było praktycznie żadnego tekstu, a za to były… rysunki. Bardzo szczegółowe i dokładne rysunki, od których młodzik jęczał i próbował zakrywać oczy, jednakże ciekawość i ta przyjemna ciepłota, która kumulowała się w podbrzuszu, skutecznie go przekonywały do co chwilowego spoglądania przez rozłożone palce. Jego policzki już dawno wyparowały od tej wysokiej temperatury, a oddech przyśpieszał przy kolejnym niewinnym spojrzeniu. Nie mógł zrozumieć, czemu w ogóle to ogląda! Nie mógł przestać!
Pani Hanji zostawiła mu materiały, które ponoć miały być odpowiedzią na jego wstydliwy stan.  Ale co miało mu to wyjaśnić?! Był przez to jeszcze bardziej zagubiony. Bowiem odczuwał to samo, co przy kapitanie, a przecież miał się uspokoić! Dlaczego po tym wszystkim, Pani Hanji dała mu coś takiego?! Coś tak... tak... tak niestosownego! Czemu dała mu tą książkę, po tym co jej powiedział?!

Miał już uciec. Właśnie stał na pograniczu lasu i spoglądał z bólem w stronę statku. Miał opuścić obozowisko jak najszybciej, ale nie potrafił odejść bez pożegnania, tak bez żadnego słowa. I właśnie przez to zawahanie jego plany poszły na marne. Został przyłapany na ucieczce, ale nie spodziewał się, że Pani Hanji będzie przeprowadzać badanie pobliskiej flory akurat tego dnia i będzie wracać akurat tą drogą. Kobieta spotkała roztrzęsionego, zapłakanego Erena i od razu zaproponowała rozmowę, a raczej wymusiła ją na nim . Po prostu zacisnęła swój żelazny uchwyt na jego ramieniu i pociągnęła w stronę swojego gabinetu. Chłopak nie miał wyjścia. Musiał za nią pójść. Gdy byli na miejscu, nakazała mu usiąść i się uspokoić, a w tym czasie zaproponowała mu coś uspokajającego do picia. Również i w tym temacie Pani Hanji nie przyjęła odmowy. Dlatego już po kilku minutach podając mu herbatę i głaszcząc uspokajająco po roztrzepanych włosach, spokojnie zachęcała go do powiedzenia, co się stało. Chcąc nie chcąc, po dłuższym biciu się z myślami, przełamał się i zaczął mówić. Opowiedział jej całą sytuację z kapitanem, nie pomijając nawet najbardziej wstydliwych szczegółów. Wyjaśnił jej, dlaczego uciekł i co zmierzał, a ona skwitowała to wszystko gromkim śmiechem, spoglądając na niego pobłażliwie.
- Eren - zaczęła, opanowując kolejny chichot. Zbierała się do wyjścia, ale przed tym usilnie próbowała coś wyciągnąć spod sterty materiałów zalegających na jej biurku. - Jesteś uroczy w swym nieuświadomieniu. Rozumiem, dlaczego nasz kapitanek ma na ciebie chrapkę, mój aniołku.
- Chrapkę? Uświadomienie? - powtarzał niezrozumiałe słowa, nerwowo masując skórę na przedramieniu. 
Siedział na pobliskim krześle, koło biurka, a herbata już dawno ostygła. Nie mógł jej przełknąć, zwłaszcza wtedy, gdy opowiadał o swoim żałosnym zachowaniu w obecności kapitana. Wstyd zdawał się go wypalać od środka i nawet filiżanka herbaty nie pomogłaby na jego marny stan. A ponoć miała go uspokoić!
- O mam! - krzyknęła uradowana, nie przejmując się rozwaleniem jednej z wież zdobiących drewniany mebel. Na szczęście Eren w porę zdołał uratować biedną filiżankę, zanim ta znalazłaby się w kawałkach na podłodze. Hanji się nawet tym nie przejęła i wcisnęła mu dłonie plik kartek oprawionych w farbowaną na zielono skórę. Uśmiechnęła się niewinnie. - To ci pomoże zrozumieć, czego oczekuje od ciebie Levi oraz, co ty sam o tym sądzisz, a co ważniejsze - czujesz.
- Co czuję? - dopytywał zdezorientowany. 
- Tak, Ereś - przytaknęła, przybierając zatroskany wyraz twarzy. - Levi jest naprawdę dobrym człowiekiem, ale trochę zagubionym. Nie miej mu za złe, że jak cię odnalazł, to nie mógł się pohamować, by cię nie zdobyć.
- Zdobyć? - Strasznie się wygłupiał tak wszystko powtarzając, ale nic nie pojmował. Nie rozumiał wykorzystania tego słowa w tym kontekście. Wszystko mu się mieszało. Głowa pulsowała, a żołądek z minionych nerwów wciąż był zaciśnięty w szczelny supeł. To wszystko zdecydowanie go przerastało.
Szatynka zaśmiała się, klepiąc go po ramionach. Trochę zbyt mocno, przez co dłuższą chwilę jego barki zdobiły czerwone ślady, a uderzone miejsca zapiekły nieprzyjemnie.
- Levi był nieczułym i zimnym draniem, którego nie obchodziły kontakty międzyludzkie. Izolował się i przez to stawał się jeszcze gorszym gburem, niż pierwotnie był. I nagle znalazł ciebie - wskazała na niego palce, lekko pukając go w pierś. - Odnalazł młodego, niecywilizowanego chłopaka, który go zaintrygował w takim stopniu, że nawet pozwolił sobie na bezpośredni kontakt. Widziałam, jak przy tobie nie nosi rękawiczek i jeszcze po tym dzisiejszym wydarzeniu... - Eren zarumienił się gwałtownie na samą wzmiankę o sytuacji z kapitanem, ale Hanji się tym nie przejęła. Mówiła dalej z szerokim uśmiechem. - utwierdziłam się w przekonaniu, że jesteś dla niego bardzo ważny. W końcu po dotykaniu cię, nie spędzał pół dnia na odkażaniu całego ciała, a to już wiele mówi. 
- Nie rozumiem - mruknął, drapiąc się po ramieniu. 
Pani Hanji wcześniej mu wyjaśniła, że to jego tik nerwowy, który podobno pozwala mu na rozładowanie napięcia. Ale teraz jego własny dotyk nie pomagał mu zachować spokoju. Potrzebował do tego chłodny dłoni pewnego, niezwykłego mężczyzny. Ale teraz to było niemożliwe. Odrzucił kapitana i uciekł. Kapitan musi być na niego teraz bardzo zły i zawiedziony jego zachowaniem. Eren musiał mieć bardzo zagubioną minkę, bo Zoe nagle jęknęła rozczulona, porywając go w ramiona i więżąc w mocnym uścisku.
- Nie musisz tego rozumieć, Ereś - szeptała, masując jego plecy. Chłopak mimowolnie porównywał oba dotyki - Pani Hanji i kapitana - i doszedł do szybkiego wniosku, że dłonie kapitana są o wiele przyjemniejsze. Gdy Pani Hanji go przyjaźnie masowała, nie poczuł żadnego ciepła, czy podobnych uczuć, które jeszcze chwilę temu wzbudzał brunet. Znów był zdezorientowany. - Wystarczy, że zaufasz własnemu serduszku - odchyliła się, by móc przejechać palcem po jego piersi, bardziej po lewej stronie. Eren przymknął powieki, próbując czerpać z tego dotyku jakieś miłe odczucia. Ale nic nie poczuł. 
Pani Hanji odsunęła się już całkiem od Erena, a na koniec ponownie potarmosiła  mu czuprynę. 
- Idę poszukać kapitana, a ty masz przeczytać tą książkę do samego końca - zaakcentowała ostanie słowa z dziwnym błyskiem w oku. Poprawiając swój lekko przekrzywiony kapelusz, uśmiechnęła się pokrzepiająco. Ruszyła w stronę drzwi i wychodząc, jeszcze na chwilę się odwróciła. 
- Masz dużo czas, więc ,,jak coś'' wiesz, jak załatwiać niezręczne sytuacje - poruszyła sugestywnie brwiami, wskazując spojrzeniem na jego krocze. 
Zostawiła chłopaka samego i zdezorientowanego, zamykając drzwi. 

Oczywiście wtedy jeszcze nie rozumiał sensu słów Pani Hanji, ale teraz, mając otworzoną odpowiednią stronę, wiedział o czym mu mówiła.
Rysunki były bardzo dokładne i szczegółowe, więc Eren z łatwością rozróżniał poszczególne elementy. Przez to nie wiedział, czy dziękował za tak szczegółowe ujęcia, czy jednak powinien przeklinać perfekcjonizm tego wykonania. Na kartce narysowano dwóch nagich mężczyzn, którzy całowali się i dotykali w… tych miejscach.
Było to dla niego jednocześnie dziwne i niesamowicie ciekawe, bowiem nigdy w swojej wiosce nie spotkał się z czymś takim. Każdy mężczyzna łączył się w parę z kobietą i płodził potomka, a Erena zamiast pójść w ślady swoich współbatymców, oglądał miłosne uściski dwóch facetów! Gołych facetów! Mimo wszystko nie potrafił odwrócić wzroku. To tak bardzo przypominało jego sytuację z kapitanem. Wtedy w jego kajucie całował się z mężczyzną i nie czuł się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Wciąż pamiętał ten obezwładniający gorąc jego ciała, oraz smak ust bruneta. Pamiętał dotyk jego chłodnych palców na swoim torsie i twarzy. Pamiętał moment, w którym stykali się biodrami. I właśnie przez ten konkretny moment uciekł. Był taki zawstydzony, gdy myślał, że kapitan odkryje jego stan. Był przerażony wizją tego, że Levi zobaczy, że Eren jest podniecony, że przez dotyk kapitana stał się twardy. 
Gdy chłopak doszedł już do etapu, gdy jeden z narysowanych mężczyzn powala drugiego na miękkie posłania i sięga niżej, między jego nogami ... drzwi się otworzyły.
- Eren! - warknął kapitan, dostrzegając zmieszanego chłopa. Ten tylko, na to niespodziewane wejście, szybko zatrzasnął książkę, chowając ją za plecami. W odpowiedzi Ackerman uniósł pytająco brew, zapewne zachodząc w głowę, dlaczego szatyn przypomina kolorem dojrzały owoc granatu.
- K-kapitanie - odpowiedział lękliwie, próbując na niego nie spoglądać. Tak się wstydził! Dlaczego kapitan tutaj przyszedł!? Dlaczego teraz musiał znaleźć Erena i to w takiej sytuacji!? Czy ten dzień może być gorszy?!
- Jaką książkę dała ci ta chora wariatka? - zapytał ostro Levi, wskazując palcem na chowaną za plecami książkę. Chłopak nie odpowiadał, a na wspomnienie lektury zarumienił się jeszcze bardziej, niemal po same cebulki włosów. Levi nie zważał na jego zmieszanie i szybkim krokiem przemierzył zawalone rupieciami pomieszczenie. Znalazł się bardzo blisko Erena. - Co ona ci dała? - powtórzył, stając przy szatynie, ale ten strachliwie zaczął się odsuwać. Cofał się na ślepo, aż natrafił na opór w postaci szafy. Ackerman to wykorzystał i uwięził chłopaka, kładąc ręce pomiędzy jego głową. Oparł dłonie na drewnianej powierzchni, przez co nachylił się niebezpiecznie blisko ku Erenowi. - Zapytam po raz ostatni, Eren - zastrzegł niskim, groźnym głosem. Chłopak zadrżał, ledwo trzymając książkę w spoconych dłoniach. - Co przede mną chowasz?
Chłopak nie mógł dać tej książki! Jak miał się przyznać, że dostał coś takiego!? Jak wytłumaczy fakt, że przeglądał ją, gdy mógł ją po prostu odłożyć!? Co pomyśli sobie o nim kapitan, gdy ten zbliży się jeszcze bardziej i wyczuje wybrzuszenie w jego szortach po oglądaniu tych rysunków? Bał się. Bał się, że Ackerman na niego nakrzyczy i będzie zły. Bał się, że Levi się na nim jeszcze bardziej zawiedzie - a tego nie chciał najbardziej. Spuścił lękliwie głowę, nie mogąc się mierzyć z tymi wypełnionymi determinacją, granatowymi oczami. Zacieśnił uchwyt na książce.
- N-nic t-takiego - wyjąkał słabym głosikiem. 
Poczuł, jak się trzęsie zwłaszcza, gdy obserwowane, czarne, wysokie buty Ackermana się przybliżyły. Czarne czubki obuwia stykały się z jego bosymi stopami. Eren przełknął ślinę. Levi był tak blisko...
- Czyżby? - rzucił powątpiewająco Ackerman. - Skoro to nic, to dlaczego twoja twarz jest taka czerwona, Eren? - zapytał spokojnie, przykładając dłoń do zarumienionego policzka. Zimne, lekko szorstkie palce chłodziły rozgrzaną skórę, a szatyn miał wrażenie, że słyszy charakterystyczny syk przy zderzeniu dwóch skrajnych temperatur. Ackerman kontynuował, a jego place przesunęły się po szyi Erena schodząc na ramiona. - Skoro to nic, to dlaczego jesteś tak spięty, Eren? - pytał, a jego dłonie masowały łopatki i barki szatyna, zjeżdżając coraz niżej... 
Chłopak chciał się wyrwać. Chciał uciec, ale czuł się jak w klatce. Wielokrotnie był myśliwym i łowił swoją zwierzynę, ale teraz najwidoczniej role się odmieniły. Tym razem to Ackerman złapał go w pułapkę i był wyrafinowanym łowcą, który kusi i obezwładnia swą ofiarę. A tą ofiarą był on - Eren.
- Skoro to nic, to dlaczego… - zaczął gardłowym głosem i gwałtownie przycisnął rękę do krocza młodzika. Chłopak pisnął i drgnął, ale dłoń Ackermana się więcej nie poruszyła. Po prostu znieruchomiała na jego kroczu, a chłopak nie mogąc znieść tego napiętego milczenia, wreszcie uniósł głowę. Jęknął przez ten widok. Zobaczył gorący wzrok po brzegi wypełniony niebezpiecznym błyskiem. Wyglądało to tak, jakby oczy skrywały ukryty wewnątrz płomień. Levi uśmiechał się delikatnie, unosząc jeden kącik ust. Dokładnie patrzył na Erena, gdy zaczął zaciskać place na kroczu chłopaka. Eren ponownie jęknął. - jesteś twardy? - dokończył pytanie, nachylając się jeszcze bardziej, aż do ucha chłopaka. Parzył jego skórę, swoim gorącym oddechem.
- K-kapitanie - wyjęczał Eren, gdy Ackerman zaczął systematycznie masować jego członka przez cienki materiał spodni. - P-przepraszam - wyszeptał, gdy zaczął czuć przyjemność z tego dotyku. Tak dobrze mu było przy Leviu. Tak bardzo dobrze, że nie hamował się w swoich głośnych jękach i żenujących stęknięciach. Mimo tego, Levi nie przestawał. Wciąż go masował, a wolną dłonią zaczął majstrować przy guziku spodni. 
- Dlaczego mnie za to przepraszasz, Eren? - zapytał niby to spokojnie, ale Eren słyszał w jego głosie nutkę irytacji. Chłopak zagryzł wargę, gdy dłoń kapitana została gwałtowniej przyciśnięta do jego krocza. Syknął, szybko oddychając przez usta. - To przecież normalne, że się podniecasz. Jesteś młodym chłopcem, więc i masz swoje potrzeby.
- Ale… N-nie! – zaprotestował, gdy Levi odpiął guzik i zaczął wsuwać dłoń do jego spodni. Pod nimi nic nie miał. Nie nosił takiej bielizny, jaką mu oferowano. Nie lubił mieć aż tylu warstw na ciele. Lecz teraz wolałby założyć wszystko i to warstwami, aby Levi nie widział go w takim stanie. Jego prośba została wysłuchana. Dłoń kapitana znieruchomiała na jego podbrzuszu, ale przez rozpięty materiał Levi już wszystko widział. Eren uciekał wzrokiem. Tak bardzo chciał teraz uciec. Tak bardzo nie chciał tu być. Zaczął płakać i trząść się. Zaszlochał nieoczekiwanie.
- E-eren? – zapytał kapitan, ale chłopak na niego nie patrzył. Nie mógł! Jak mógłby mu spojrzeć w oczy!? Po tym co widział Ackerman! To takie żałosne! Jego członek sterczał i był już całkowicie wilgotny i to wszystko działo się pod bacznym spojrzeniem Levia. Dlaczego kapitan go tak obnażył? – Oi, dzieciaku! Co się znowu dzieje!? Czemu ryczysz? Gadaj ze mną! Przecież po to cię uczymy naszego języka, abyś z nami rozmawiał i nie uciekał! Nie wyrywaj się i wreszcie powiedź mi, co się dzieje! – Ackerman złapał go za ramiona i szybko przycisnął do piersi. Eren zaszlochał głośniej, pociągając nosem. Levi masował go po plecach, przez co wreszcie poczuł się dobrze. To był ten dotyk. Ten dotyk, który koił. – Mów do mnie, Eren, bo przez tego wszystko wreszcie oszaleję – jęknął żałośnie Ackerman. Erena dopadły wyrzuty sumienia. Tak nie można. Nie można tak wciąż odwlekać tego wszystkiego. Musiał powiedzieć…
Wtulony w Ackermana opowiedział o wszystkim, co się z nim dzieje i jak przyznał się do tego przed Panią Hanji. Wyznał, jak wstydził się takiego siebie i nie chciał stracić w oczach kapitana, gdyby ten go nakrył. Dlatego uciekł z kajuty i teraz został przyprowadzony do gabinetu Pani Hanji do studiowania pewnej książki o miłosnym uścisku dwóch mężczyzn. Levi słuchał tego wszystkiego w milczeniu, a Eren wyczuwał, jak jego masująca go dłoń stopniowo zwalnia i nagle całkowicie zamiera. Struchlały w jego objęciach, przyśpieszał tempo wypowiedzi i gubił poszczególne słowa, czy źle odmieniał wyrazy. Teraz zesztywniały, czekał na jakąś reakcję bruneta. Na jakąkolwiek!
I wreszcie się doczekał.
- Chcesz… - Levi odsunął go gwałtownie, przez co Eren zobaczył jego wytrzeszczone oczy, jak i rosnące zdenerwowanie. Mężczyzna zaczął mrużyć oczy i marszczyć brwi. Już nie był zdziwiony, wyglądał strasznie. - chcesz mi powiedzieć, że uciekałeś przed mną, bo się, do jasnej cholerny, wstydziłeś, aby pokazać mi się w wzwodzie! Kurwa, Eren! – warknął i odskoczył od chłopaka. Eren się zachwiał i obsunął przy szafie, a Ackerman stanął na środku gabinetu. Zaczął przemierzać pomieszczenie żwawym krokiem, bardzo nerwowo. Obserwujący go w napięciu chłopak, drżącymi dłońmi, przesłonił widok swojego podniecenia i nieśmiało spoglądał na wzburzonego kapitana. Nagle Ackerman się zatrzymał. Spojrzał na Erena i odetchnął kilkakrotnie, bardzo wolno i głęboko. – Eren… - zaczął, a jego głos już był spokojny. Chłopiec minimalnie się rozluźnił. – nie chciałem cię przestraszyć, teraz jak i wtedy w kajucie – odkrzyknął, spoglądając na jego zasłonięte krocze, tak jak wtedy pani Hanji. Eren się zarumienił. – Jak mówiłem, jesteś normalnym, młodym chłopakiem, więc będziesz się podniecał. A jeżeli… - zaciął się, ale uśmiechnął się do Erena, przez co chłopak walczył z chęcią jęknięcia. Kapitan wyglądał tak cudownie! Jego uśmiech był cudowny! – jeżeli to ja jestem powodem tego twojego wstydliwego stanu… - zaczął się przybliżać do Erena, a jego uśmiech już nie był taki cudowny. Stawał się groźniejszy, taki… taki zmysłowy! Tak mógł to opisać, choć nie wiedział, co oznacza to słowo! – jeśli przy mnie stajesz się podniecony, to jestem cholernie szczęśliwy, Eren – dokończył, łapiąc chłopca za policzki i gwałtownie do siebie przyciągając.
Pociągnięty chłopak trafił do ramion Ackermana, który kucał na podłodze, a teraz chronił Erena przed zderzeniem z podłożem. Wsparty o kolana i trzymając ręce na barkach Ackermana, Eren po raz kolejny się odsłonił. Jego członek zwisał twardy i w swojej całej okazałości, a Levi to wszystko widział. I jawnie się gapił! Chłopak chciał uciec i się zasłonić, ale dłonie mężczyzny trzymały go mocno. Nieśmiało zerknął na Levia, nie wiedząc, co począć.
- Skoro podniecasz się przez mój dotyk, nie zamierzam już przestać, a co najważniejsze dać ci znów uciec – zastrzegł lekko groźnie, ale po chwili znów się uśmiechnął.
Levi wstał, pociągając za sobą Erena. Chłopiec również staną na nogi, wydając przy tym lekkie stęknięcie, na które Ackerman uniósł brew. Poprowadził go do małej kanapy przystawionej do wolnej ściany, którą nie zajmowały póki z książkami lub inne przedmioty. Levi zaczął rozkładać sofę, a Eren skorzystał z chwili i zapiął guzik. Gdy mężczyzna skończył, obrzucił Erena rozbawionym spojrzeniem, znacząco zniżając głos.
- Niepotrzebnie to zapiąłeś - rzucił lekko, ale po chwili ponownie posłał mu te porażające spojrzenie. – Ale najwidoczniej lubisz, jak cię rozbieram.
- K-kapitanie? – bąknął, nic nie rozumiejąc. Ackerman nie zrażony jego zdezorientowaniem, złapał jego dłoń i pociągnął ku sobie. Eren znów wylądował w jego ramionach, ale nie trwało to długo. Levi zmusił go do opadnięcia na rozłożoną kanapę, a samemu stanął nad Erenem.
- Teraz pokażę ci, bardzo dokładnie, co miała ci przekazać Hanji, dając ci tą pieprzoną książkę – zaczął, a jego głos był bardzo surowy. Było jasne – Eren miał się słuchać. – Masz mi nie uciekać i mówić wszystko, co czujesz i czy jest ci dobrze, jasne?
- J-jasne! Ale co… - nie skończył, co Levi nachylił się do niego i łapiąc go za brodę, dosięgną jego ust.
Pocałował go. Eren musiał przyznać, że nawet wtedy w kajucie się nie całował. To dopiero było pocałunek! Ackerman wtargnął do jego ust i wsunął do środka swój język! Chłopak był bardzo zaskoczony, bo nie wiedział, że to takie przyjemne uczucie! Uczucie, gdy czyjś język pociera cię, tam w środku, i sprawia, że miękniesz, stajesz się taki wiotki. Mruknął, gdy język mężczyzny skierował się ku górze i poruszył wierzch jego wnętrza. Skóra otarła się o siebie i wysłała coś na kształt wyładowania w głąb jego ciała. Jęknął, bo ten nieziemski prąd, skumulował mu się w kroczu. A jego członek już i bez spodni bolał. Materiał go uwierał, a Ackerman musiał się tego domyślić. Skończył ich pocałunek, wycofując swój język, a Eren spojrzał otępiale na ciągnącą się z ich ust stróżkę śliny, która przerwała się i opadła na jego brodę. Nim sam zdążył ją zetrzeć, zrobił to Levi. Delikatnie potarł jego skórę i spojrzał głęboko w oczy. Eren struchlał od tego spojrzenia. Było takie gorące.
- Masz nie uciekać – zastrzegł jeszcze raz i wsunął nogę pomiędzy kolana Erena. Chłopak niechętnie pozwolił mu na rozszerzenie nóg i dotknięcie go w kroczu. Ackerman dotknął go tylko przez chwilę. Naprał kolanem na członka Erena, a chłopiec jęknął boleśnie. Naprawdę bolało. Dlatego Ackerman dołączył do niego na kanapie i sięgnął do guzika spodni. Stanowczo go rozpiął, patrząc przy tym w oczy Erena. Wyglądał, jakby czekał na jego sprzeciw, ale Eren obiecał, że już nie ucieknie. Dlatego zagryzł wargę i odkręcił głowę, gdy ponownie jego członek był odkryty. Stękną, czując ulgę, że już nic go nie przyciska, ale nie na długo.
- Ach! – westchnął, gdy poczuł ucisk innego rodzaju. Levi go złapał! Za jego… - N-nie! – mimowolnie zaprotestował. Tak nie można! Nie można drugiego mężczyznę, dotykać w… - Nyh!
-  I jednak protestujesz – westchnął Levi i poruszył dłonią. Eren zaczął sapać i już po chwili wzrok przesłoniła mu cała gama kolorów. Jego kręgosłup wygiął się w łuk, a on nieporadnie chwycił się dłońmi na oślep. Złapał za bark Ackermana, gdy jego ciałem wstrząsną niespodziewany, porażający dreszcz i doszedł. Nagle, niespodziewanie, w rękę Levia.
Zamroczony opadł na poduszki, zamykając oczy, które jeszcze przed chwilą widziały wszystkie konstelacje światów. Oddychał szybko, wręcz rozpaczliwie, czując ugniatające się obok poduszki. Płochliwie uchylił jedynie jedną powiekę, dostrzegając rozbawioną twarz Ackermana. Mężczyzna podpierał się jedną dłonią o głowę, a drugą przykładał do ust i…
- K-kapitanie! – wykrzyknął oburzony, zaszokowany i… zawstydzony! – C-co kapitan robi!? Proszę przestać!
- Od kiedy to ja mam wykonywać twoje rozkazy, Eren? – zapytał prześmiewczo mężczyzna, nic nie robiąc z krzyków chłopaka. Spokojnie oblizywał palce, które jeszcze przed chwilą pobrudził mu Eren. Swoim nasieniem! Jak mężczyzna mógł to lizać! Jak mógł to brać to buzi, to… to!
- To nie tak… - jęknął, wiercąc się w miejscu. – Tylko…
- Tylko ja z nas dwój jestem doświadczonym mężczyzną, a ty niedojrzałym bachorem – dokończył za niego spokojnym głosem, kończąc czyścić palce. – Dlatego będziesz się słuchał, ponieważ już widziałem ten twój wstydliwy stan i powiem ci jedno. Jak dochodzisz jesteś cholernie seksowny – oznajmił donośnie, uśmiechając się znacząco. Eren skupił się na miejscu, nie wiedząc jak na to odpowiedzieć. Wiedział, co to był seks i rozumiał użycie takiego słowa, które określa drugą osobę, ale… Dlaczego kapitan mówi tak do niego? Przecież…
- Nic nie rozumiem – bąknął pod nosem, ale Ackerman był na tyle blisko, że wszystko usłyszał. Westchnął w odpowiedzi, przeczesując sobie włosy.
- Nie musisz wszystkiego rozumieć. Wiele rzeczy przyswaja się instynktownie, więc nie kombinuj dzieciaku i zdaj się na mnie – skończył z cwaniackim uśmieszkiem, podrywając się z kanapy. Eren również się uniósł i drżącymi palcami zaczął ścierać resztki swojego nasienia. Levi widząc jak się w tym wszystkim babrze, prychnął i podał mu chustkę.
- Skończy i idziemy – rzucił i, gdy Eren był już wolny, wyciągnął do niego rękę. Chłopiec ujął jego dłoń i wstał z sofy. Nogi mu lekko drżały, a o władzy w nich nie chciał nawet wspominać, więc dziękował za to, że Levi nie narzucał tak szybkiego tempa.
- Gdzie idziemy? – zapytał po chwili, gdy opuścili zabudowania załogi, które powstały na granicy lasu i teraz zmierzali w stronę wybrzeża.
- Na statek – odparł krótko Ackerman, rzucając szybkie spojrzenia Erenowi. – Nie będę brał się w cholernym syfie Hanji. Idziemy do mnie.
- Brał? – powtórzył nierozumiejąco. Miał wrażenie, że pani Hanji już coś o tym wspominała, ale nie mógł przypomnieć kiedy to było.
Levi już się więcej nie odzywał i nic mu nie wyjaśnił…. Do chwili aż powalił go na inną kanapę i wziął go w swojej kajucie. Eren już dobrze wiedział, co pani Hanji miała na myśli, a zwłaszcza Levi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz