niedziela, 4 marca 2018

-8- Odrzucony

Załamany Ackerman siedział na piaszczystym wybrzeżu, pierwszy raz w życiu nie odczuwając wkurwienia na denerwujące drobinki piasku, które w swej wredocie mogły znaleźć się dosłownie wszędzie. Nie przejmował się brudem i wilgocią podłoża. Nie przejmował się tym, że siedział na mokrym wybrzeżu owiewany chłoną bryzą i to bez żadnego płaszcza. Po prostu machinalnie zaciągał się zawartym w papierosie tytoniem, chcąc wyrzucić z pamięci obraz zlęknionych złotych oczu. Ale nie potrafił.
Najgorsze jest to, że Eren zareagował tak na niego. Na Levia! Jego Eren uciekł przed nim! Miał do tego pełne prawo, ponieważ Ackerman chamsko się do niego dobierał, wcześniej nie pytając chłopaka o zgodę. Po prostu chciał go wziąć. Wtedy na tej pieprzonej kanapie, gdy to zachęcająco opowiadał o jego wyjątkowości, i reagował za każdym razem, gdy Levi go dotykał. Widząc go takiego zawstydzonego i zarumienionego Ackermana po prostu nie wytrzymał. Zaczął go macać. Oj i to jak macać! Skóra Erena była tak delikatna i miękka, że nie mógł uwierzyć, że chłopak te swoje naście lat spędził w środku głuszy zdany na pastwę losu i własnego instynktu przetrwania. Już wcześniej miał do czynienia z dzikusami i każdy bez wyjątku miał na ciele paskudne blizny. Dlatego przejeżdżał po tej karmelowej skórze ciekawskimi palcami i nie zdołał utrzymać w ryzach wyrywnych warg. Musiał go wtedy pocałować. Dlaczego, do cholerny, nie mógł się powstrzymać?! Nie, to akurat było gówniane pytanie. Gdy w połowie rozebrany, seksowny młodzik paraduje ci od dłuższego czasu po kajucie, a do tego kusi jedząc banana, jakby właśnie robił komuś loda, nie było najmniejszych szans na inne zakończenie tej sytuacji. Ale naprawdę się zastanawiał, czy mógł postąpić inaczej. Czy gdyby był dla niedoświadczonego Erena łagodniejszy i wcześniej z nim o tym wszystkim porozmawiał, teraz nie czułby się tak okropnie po tym bezprecedensowym odrzuceniu? Właśnie tak – Levi Ackerman dostał kosza. I jego biedna dumna nie mogła tego przeboleć.
 Zdenerwowany swoimi głupimi rozmyślaniami w stylu ,,Co by było gdyby?’’ warknął wściekle, wyrzucając niedopałek do oceanu.
- Z portową dziwką byłoby prościej – jęknął, pocierając czoło.
- Zapewne tak. - Usłyszał znajomy głos, który dziwnym trafem już nie wzbudzał u niego chęci mordu. - Ale z drugiej strony do tamtych kobiet nic nie czułeś, bo chodziło tylko o seks. Z Erenem jest inaczej.
- Jaki seks, czterooka? – prychnął, groteskowo rozbawiony. – To nie był seks, a pieprzenie się – sprostował to znaczące przekręcenie prawdy, ale po chwili opadł z sił. Czuł się taki zmęczony, ale  mimo tego musiał to zadać to pytanie. : - Jak on się czuje? - zapytał po chwili, nawet nie odwracając wzroku od wzburzonych fal. Wiedział, że Eren nie uciekł, a jego teoria się potwierdziła, po tym jak przyszła to Hanji. Musiała się już wszystkiego dowiedzieć. A dowiedzieć się mogła jedynie od Erena.
 Usłyszał westchnięcie.
- Dobrze - skwitowała krótko. – Na początku, gdy wreszcie pozwolił się zaprowadzić do mojego gabinetu, trochę płakał i…
- Płakał - powtórzył słowa Hanji, czując jak stają się ostrzejsze i zimniejsze. Eren, do cholery, płakał! Przez niego! Miał ochotę odciąć sobie dłonie, którymi zbrukał tego niewinnego chłopca.
- Ale po pewnym czasie zaczął zadawać pytania – dokończyła raźniej Zoe.
- Pytania? - zapytał zaskoczony. Wreszcie spojrzał na Hanji, która uśmiechnęła się wesoło i założyła dłonie na piersi.
- Nasz Erenek pytał o typowe młodzieńcze dylematy – oznajmiła ze śmiechem. – Zastanawia się, czemu czuje takie dziwne ciepło u dołu brzucha? Czemu jego ciało tak niecodziennie reaguje? Dlaczego jego członek…?
- Nic już nie mów! - warknął nagle, czując, że słowa tej wariatki zmierzają w bardzo złym kierunku.
Jeszcze się całkowicie nie uspokoił po obmacaniu górnej partii cała Erena, a ona mu tu rozprawia o części do której od początku dążył. Ile by dał, aby dotknąć Erena bez tego cholernego ubrania, czyli po prostu samych spodni!? Dałby wszystko! A teraz nie miał do tego żadnego prawa! Eren go odrzucił i uciekł. Ackerman  mógł się teraz jedynie pocieszać myślą, że chociaż nie dostał od niego po mordzie. A zasłużył - z całą pewnością zasłużył.
- Czyli pokrótce… - podsumowała rozbawiona okularnica. - Erenek czuję, do ciebie kapitanie, coś więcej niż tylko właścicielskie przywiązanie.
- Jakie, do cholery, właścicielskie przywiązanie, idiotko?- syknął, mając ochotę ponownie ją uderzyć.
Jednakże nałożony na połowę policzka opatrunek dawał jej pewne zabezpieczanie przed  kolejnymi rękoczynami. Dzisiaj już raz dostała porządne lanie i miała tego widoczne dowody na twarzy. Mimo, że to nie Levi był sprawcą rozcięcia na policzku, czuł się przez to usatysfakcjonowany. Hanji dostała za swoje, a nawet złośliwość rzeczy martwych była tego samego zdania. Kiedy kobieta uciekała przed Leviem, który jeszcze nawet nie zdążył jej porządnie przyłożyć, idiotka wywaliła się o swoje materiały w gabinecie i wyrżnęła twarzą prosto w kant szafki. Dlatego, Levi, widząc jej samodestrukcję, odczuł pobieżne zadowolenie. Wariatka dostała to, na co zasłużyła, kiedy zabawiała się niewinnością Erena. Chłopak naśladował robienie loda na pieprzonym bananie i to w obecności załogi! Jego złoty chłopiec sprawił, że grupa rosłych chłopów, którzy już prawie rok spędzili w celibacie, zaczęła się na sam jego widok ślinić i rumienić! Jak mógł się uspokoić i nie chcieć wrzucić Hanji do morza z przymocowanym do nóg workiem kamieni, gdy zaczęła prowokować niewyżytych facetów! Ackerman nie był w stanie być cały czas przy Erenie, a ten naiwny, niedoświadczony chłopak, mógł przez tą chwilę nie uwagi zostać zgwałconym! Dlatego tak się wtedy wkurwił na Hanji. A teraz ta sama kobieta, która doprowadziła go do białej gorączki, beztrosko gadała o jego Erenie i trącała go, niby to raźnie, w ramię. Ponownie musiał ćwiczyć swoją samokontrolę.
- No weeeeź!!! - zaczęła, opadając z impetem na piasek. Była całkowicie nieświadoma myśli kapitana, co było jej błędem. Jeszcze chwila i będzie tego żałować. Kontynuowała, rysując sobie jakieś wzorki na piasku. - Każdy widzi, jak Ereś lata za tobą niczym wierny piesek. Brakuje mu tylko ogonka do merdania. Chciałby być przy tobie cały czas, wypytuje o ciebie, nie mówiąc już o tym, jak się przy tobie zachowuje i jakie konkretne części ciała mu przy tobie reagują.
- Jeszcze raz porównasz Erena do psa, a…
- Tak, tak - skończyła jego gniewny wywód, ponownie się unosząc. Na piasku zostawiła kilka symboli, które Levi od razu rozpoznał. Takie same wzory zdobiły klatkę piersiową jego złotego chłopca. - Po prostu wiem, że Eren nie jest obojętny na twoje uczucia. Potrzebuje jedynie czasu, aby je zrozumieć – dodała na koniec, widocznie rozumiejąc niecierpliwość Ackermana. - Wracam teraz do obozu, a ty mógłbyś iść do Erena. Dałam mu do przerobienia pewien interesujący tekst, który powinien mu pomóc.
- Znając życie, po przeczytaniu tego, wreszcie przejrzy na oczy i stąd spieprzy - wyburczał gniewnie, ale za nic w śmiecie nie chciał, aby owe słowa się ziściły. Hanji zaśmiała się głośno.
- Gdyby tak było, zapewne spaliłbyś całą wyspę, aby go odnaleźć – zażartowała, ale od razu spoważniała. - Nie martw się, Leviś. Eren jest bardzo dobrym uczniem i niedługo się przekona, że znalazł jeszcze lepszego nauczyciela ode mnie. – Ponownie zachichotała, poruszając sugestywnie brwiami, zapewne mając na myśli ich niedawne zbliżenie. Ackerman był nadal po tym wszystkim cholernie niezaspokojony, więc Hanji nie mogła liczyć na przyjazną odpowiedź z jego strony.
- Mam nadzieję, że nie stajesz się masochistką i specjalnie mnie nie prowokujesz, czterooka – fuknął, zaciskając palce na paczce papierosów.
- Ja tylko pragnę twojego szczęścia kapitanie - zarzekła się żywo, przy tym salutując. - Każdy wie, ze udane życie seksualne zmniejsza napięcie i poprawia samopoczucie. Załoga byłaby zadowolona z twojego… - zamilkła, nagle porażona zimnym spojrzeniem Ackermana. Zaśmiała się jeszcze raz, poprawiając okulary i biegnąc już po chwili w stronę statku.
Levi westchnął, chcąc się jeszcze trochę uspokoić i wyciągnął kolejnego papierosa, który pod wpływem jego brutalnego uścisku odrobinę się powyginał, tracąc cenną zawartość. Niezdatny do przypalenia papieros opadł na plażę, tuż obok narysowanych symboli.
- Prędzej mnie ta wariatka wykończy niż rak płuc. - Mając tą wymówkę na orędziu, wypalił jeszcze całą, nieuszkodzoną paczkę, zanim odważył się zawalczyć o swoją własność.
Udał się zawalczyć o swojego Erena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz