niedziela, 4 marca 2018

-7- Strach przed zbliżeniem

Eren siedział na wygodnej kanapie, kończąc zajadać się owocem. Banan był pyszniutki, bowiem zerwał go dziś rano. Wspiął się po całą kiść jeszcze zielonych, świeżutkich bananów, by zaimponować załodze, które sama miała niemały problem, aby po nie sięgnąć. Dla niego była to jedynie kwestia wprawy, bo od dziecka uwielbiał takie zabawy, jak wspinanie się do samego czubka najwyższych drzew, czy zakładanie sideł na mniejsze zwierzaki. Zwykle nie mógł się zapuszczać do lasu na dłuższe wyprawy, jeśli nie było konkretnego powodu. Pozwolenie na opuszczenie wioski otrzymał dopiero wtedy, gdy zabrakło myśliwych, a najbliższe rośliny obrodziły w niewystarczającą ilość jedzenia. Wtedy po raz pierwszy poczuł się wolny. Biegał po lesie, poznając jego naturę i odnajdując miejsca obfitujące w pożywienie. Dlatego w polowaniu i zbieractwie był prawdziwym ekspertem. W jego wiosce miał mało uprawnień, a to wszystko wiązało się z jego nieszczęsnym rodowodem. Dlatego tak bardzo cieszył się ze zmiany otoczenia, gdzie nikt go nie znała i nie traktował wyjątkowo. Tutaj był po prostu Erenem.
Goszcząc w kapitańskiej kajucie, rozglądał się nadal podekscytowanym wzrokiem. Lubił tutaj przychodzić. Interesowała go powierzchnia mebli, a zwłaszcza ta zniewalająca miękkość! Był przyzwyczajony do spania na ziemi, mając za posłanie materac z liści bananowca, czy nieliczne futra zwierząt. Jednak kanapa i dywan powalały to wszystko na głowę! Mimo że lubił odwiedzać kajuty, ostatnio nie miał na to czasu. Całkowicie się poświęcał nauce, więc miał mniej okazji na przebywanie z Akermanem, który oprócz zwiadów, czy rozporządzeń wydawanych załodze, często do późna zalegał przed masywnym biurkiem otoczony stosami dokumentów. Eren również miał dużo zajęć, ponieważ chciał jak najszybciej poznać język kapitana, aby móc z nim rozmawiać! Chciał go poznać! Jego, jaki i świat, z którego pochodził.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Levi – wymruczał, czując jak jego ciało drży pod naporem tego dumnego imienia.
Wcześniej już zauważył u siebie niepokojące zmiany, które - z każdym następnym momentem przebywania Erena w tym niezwykłym obozie - przybierały na sile. Po pierwsze i najważniejsze - tęsknił za osobą bruneta bardziej niż powinien. Jako przedstawiciel klanu Jaegerów ma obowiązek, aby jak najszybciej znaleźć sobie kobietę i spłodzić potomka. Dostał od ojca cały rok na zahartowanie się w lesie, by po tym powrócić do wioski i zacząć dojrzałe życie, prawdziwego mężczyzny. A co on wyprawiał? Przywiązywał się do kogoś, do kogo wcale nie powinien! Ale jak miał się powstrzymać, gdy poznawał przybyszów z dalekiego lądu, którzy całkowicie się od niego różnili?! A sam Levi? Poczuł rozlewające się gorąco w środku już na samo wspomnienie jego imienia.
Kiedy tylko go zobaczył… jego niecodzienną bladą karnację, te czarne, tak nietypowe dla jego ludzi włosy i oczywiście kobaltowe tęczówki - wiedział, że jest kimś niezwykłym. Początkowo wziął go za złego ducha, gdy przechadzał się po lesie z tym niewzruszonym wyrazem na twarzy. Do tego jego ubiór i noszone przy pasie przedmioty napawały go lękiem. Nigdy nie spotkał się z kimś takim. Po dłuższej obserwacji mężczyzny zauważył jak każdy jego ruch, gest, był wypełniony gracją i tą charakterystyczną władczością. Eren wielokrotnie porównywał postawę swojego ojca do tej Ackermana, który niezachwianym autorytetem zmuszał jego nogi do drgania, a ciało do dreszczy. Levi miał władczość w swojej niskiej, ale postawnej sylwetce, w poważnym spojrzeniu i tym zniewalającym głębokim głosie. Levi był…
Nagle drzwi się uchyliły, przepuszczając zamyślonego mężczyznę. Eren szybko został przywołany do rzeczywistości, jednocześnie rumieniąc się przez tak śmiałe rozmyślanie o kapitanie. To było niewłaściwe.
- Dobrze, że jesteś, Eren - powiedział Ackerman, wreszcie zauważając skulonego na kanapie chłopaka. Mężczyzna potarł mocno czoło, roztrzepując przy tym dłuższe kruczoczarne kosmyki. Wyglądał na zdenerwowanego.
- K-kapitanie? - zaczął nieśmiało, kręcąc się na sofie. Spojrzenie jego kapitana było zbyt intensywne, a zwracając się do niego, musiał się mierzyć z tymi tajemniczymi oczami. - Czy… czy coś się stało? Czy.. coś zrobiłem?
Nastała chwila ciszy. Eren bał się obserwować twarz Ackermana, ale nie miał wyboru. Musiał widzieć jego reakcje. Zerknął jedynie na chwilę i…  od razu się zarumienił.
Levi uśmiechał się do niego tak… tak… nawet nie wiedział, jak to opisać!
- Nie, Eren - wypowiedział ze starannością jego imię, spokojnie podchodząc do kanapy. Usiadł blisko szatyna, opierając dłoń na oparciu za głową Erena. Założył powolnie - jakby z ociąganiem - nogę na nogę.
- A-ale… - zaczął lękliwie, pocierając nagie ramię. Gdy się denerwował, dotyk skóry pomagał mu się odprężyć. Zauważył, że w kontakcie z Ackermanem coraz częściej zdarzało mu się denerwować. Stresował się tak, bo nie chciał się przed nim wygłupić. Bardzo go szanował. – Wygląda… wygląda kapitan na… na zdenerwowanego – dokończył jękliwie, czując, że jego wysiłki idą na marne. Właśnie robił z siebie głupka! Nawet nie potrafił się wysłowić!
Co za kompromitacja! – jęczał w duchu.
- Hym -  mruknął mężczyzna, z dokładnością wpatrując się w zmieszanego chłopaka. Chwycił dwoma palcami jego brązowy kosmyk, poczynając się nim bawić. - Być może byłem zły… - zaczął z zmarszczonymi brwiami, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie. - ale nie byłem zły na ciebie, Eren.
- Nie na mnie… - powtórzył zadowolony, mając teraz w głowie jedynie te konkretne słowa. Kapitan się nie zdenerwował na niego! Nie był zły! Był przez to tak rozkojarzony, że praktycznie nie zauważył, jak Levi przycisnął się do niego jeszcze bliżej. - A na kogo byłeś zły, kapitanie? – dopytał już uspokojony, że to nie on  był powodem złego humoru Ackermana.
- Na Hanji - wyjaśnił spokojnie, schodząc palcami na głowę Erena. Zaczynając ją masować, przeczesywał czekoladową czuprynkę. Chłopak zamruczał zadowolony z tej pieszczoty, bezwiednie przybliżając głowę do przyjemnego dotyku.
- C-czemu? - jęknął, gdy Ackerman pomasował go za uchem. Miał tam wrażliwe miejsce, a mimo tego kapitan, często go tam gładził. Zadrżał.
- Nie chcę, abyś przy załodze jadał lubieżnie i tak też chodził – powiedział cichym, basowym głosem, nachylając się do dotykanej części głowy szatyna,  zaczynając drażnić pobliski płatek swoim ciepłym oddechem.
- C-chodzić… mam z-zmysłowo - ledwie wykrztusił przez zaciśnięte gardło. Nie mógł się odsunąć, ponieważ dotyk Ackermana wpływał na jego wręcz rozmiękłe ciało. Nie potrafił się poruszyć i uciec od tego palącego kontaktu. To było takie dziwne, ale też… przyjemne.
- Mym - zamruczał w odpowiedzi czarnowłosy, nosem pieszcząc szyję Erena. - Ale nie wiesz, jak to robić. Jak chodzić, poruszać się zmysłowo, prawda? – dopytywał spokojnie, ale właśnie ten opanowany głos, wpływał na Erena jeszcze dotkliwiej. On nie mógł się w żadnym stopniu uspokoić. Jego oddech przyśpieszył, a przez to klatka piersiowa unosiła się dynamicznie.
- N-nie - odpowiedział szczerze zażenowany. Wiele jeszcze nie wiedział. - Ale się dowiem! – wykrzyknął żarliwie. Będzie się uczył dla swojego kapitana! - Pani Hanji…
- Nie! – Mężczyzna szybko uciął jego rosnący zapał, odchylając się nieznacznie. Szatyn nagle został złapany w pułapkę kobaltowego, przeszywającego spojrzenia. - Ja cię tego nauczę – oświadczył z uśmieszkiem, mrużąc przy tym oczy. - I masz się tak zachowywać tylko wtedy, gdy będziemy sami.
- A-a… je- jedzenie? - dopytał, ciężko przełykając. Nadal nie był w stanie spuścić wzroku. Widział przez to jak smukłe palce Ackermana, poczynając dotykać dołu jego brzucha, by sunąć powolnie ku górze, wzdłuż mostka. Jęknął pod wpływem tego palącego dotyku.
- Również jedynie na osobności – dodał stanowczo, przy tym kiwając głową z uśmiechem. – Eren…- mruknął, dotykając jego palącego go policzka. - Co teraz czujesz, Eren? - zapytał cicho, nie zatrzymując się w swych działaniach. Poruszał palcami po jego twarzy i nadal oczekiwał odpowiedzi. Ale jak miał się teraz skupić?! Chłopak musiał przymknąć powieki, by zastanowić się na wypowiedzianych słowach.
- Ciepło mi…  to miłe – wyjawiał swoje odczucia, pamiętając podane słowa z książek pani Hanji. Miał ograniczone słownictwo, ale starał się ze wszystkich sił powiedzieć, jak się teraz cudownie czuje. - Moje ciało… tak mi dobrze… - stęknął, gdy chłodne palce odnalazły jego sutek.
- Dobrze? Tak ci dobrze, Eren? - padały pytania, a w tym czasie dotyk się zmieniał. Stał się mocniejszy, dogłębniejszy, inny. Ackerman badał jego ciało masując je i lekko wbijając pace, by wyczuć wrażliwe miejsca. Najdłużej spędził przy sutkach, kiedy to je pociągał i rolował. Eren wyginał się pod  wpływem jego dotyku. To było takie porażające doznanie.
- Levi… - jęknął gardłowo Eren, nadal usilnie nie otwierając oczu.
Nie uchylił powiek nawet wtedy, gdy nagle jego pozycja uległa zmianie. Teraz całkowicie leżał na miękkich poduszkach kanapy, a Levi pochylał się nad jego rozgrzanym ciałem, otaczając je po obu stronach swoimi mocnymi dłońmi. Poczuł też jak biodra jego kapitana zaczynają ocierać się o te jego. Stęknął, gdy nacisk się ponowił i to z większą gwałtownością.
- Eren - został przyzwany, ale zignorował to, zbyt pochłonięty swoimi myślami. Jego imię wypowiedziano w tak… w tak… Nie mógł pojąć, dlaczego kapitan tak wymawia jego imię!? Dlaczego za każdym razem właśnie tak układa przy tym usta!? Dlaczego tak to działało na jego ciało?! Dlaczego właśnie Tak?! – Eren – usłyszał ponowione przyzwanie. Teraz musiał rozchylić powieki, by zmierzyć się z tak ciepłym spojrzeniem. Jego policzki momentalnie zapłonęły.
- Co o mnie myślisz, Eren? - zapytał lekko, nadal go nie puszczając. Spojrzenie mężczyzny stało się twardsze.
- C-co myślę? – powtórzył, zastanawiając się nad tym pokrętnym pytaniem. - Jest kapitan wyjątkowy.
-A czym jest wyjątkowość? - dopytywał Ackerman, przysuwając swoje usta do szyi chłopca. Eren zadrżał nie wiedząc, co planuje brunet.
- P-ani Haji… - zaczął niepewnie, nagle stękając. Czarnowłosy zaczął całować jego szyję, niespodziewanie się na niej zasysając. Czuł drażniący chłód na skórze, gdy mężczyzna zmieniał miejsce swoich pocałunków. Zadrżał, gdy poczuł wilgoć na skórze.- t-tłumaczyła, że… to coś, co ma dla nas duże znaczenie. Jest dla nas ważne…
- Jestem dla ciebie ważny, Eren? – szeptał, tworząc szlaczek pocałunków od szyi przez żuchwę i kończąc na kąciku ust.
- T-tak - jęknął niepewnie. Nie znał się na tym wszystkim. Po prostu mówił to, co uważał za właściwe. Nie znał jeszcze tak dobrze języka Levia, ale miał nadzieję, że się nie pomylił. A teraz, gdy zastanawiał się nad poprawnością swoich słów, jego kapitan uśmiechnął się szeroko, stykając ich usta. To nie był pocałunek. Ich wargi po prostu były na tyle blisko, że ledwie się dotykały. Eren zapragnął, aby ten milimetr wyparował, został zmiażdżony przez wargi Ackermana. Ale dlaczego? Dlaczego tego chciał? Dlaczego tak rozpaczliwie tego pragnął i to od drugiego mężczyzny? Czemu nie mógł czuć czegoś takiego przy wioskowej kobiecie i założyć z nią rodziny? Czemu przez to, że był inny, słabszy, dziwniejszy od reszty musiał trafić do lasu na przymusowe sprawdzenie swojej wartości? Dlaczego znalazł się tutaj, otoczony ramionami jakiegoś mężczyzny, czując się jakby się rozpływał?
Jego zawiłe rozmyślania przerwał Levi, który najwidoczniej odgadł jego pierwotną prośbę.
- Eren… - mruknął na koniec, wreszcie łącząc ich wargi.
Chłopak nie wiedział, jak się zachować. Wargi jego kapitana były suche i twardawe, ale niesamowicie dopełniały te jego - miękkie i wilgotne. Raz po raz poruszał nimi, odpowiadając ruchom tych należących do mężczyzny, ale wiedział, że się w tym wszystkim gubi. Jeszcze nigdy się nie całował. Był najstarszym chłopakiem w wiosce, który nie miał żadnego doświadczenia. Kobiety go nie chciały ponieważ był delikatny i nie dość męski. Nigdy nie lubił zabijać zwierząt, a raczej wolą je oswajać, jak to uczynił z Tytanem. Przez to był uznawany za słabego i niegodnego uwagi. Nawet jego imię – Eren – było nadawane kobietom, lub za wcześnie urodzonym dzieciom. I on był jednym z nich.
Dlatego teraz dominującym uczuciem było – zagubienie.
Nie wiedział jak się w tym odnaleźć. Kapitan zawadzał językiem o jego zamknięte wagi, skupiając się na ich połączeniu. Nie wiedział co robić. Bał się tego wszystkiego, a zwłaszcza tego obezwładniającego uczucia tuż pod pępkiem, które jedynie rosło i schodziło dalej. Miał wrażenie, że kapitan dobrze czuje jego podwyższoną ciepłotę, zwłaszcza tamtych kręgów i pomimo tego dłoń mężczyzny znalazła się niebezpiecznie blisko jego krocza.
Momentalnie przypomniał sobie te sytuacje, gdy jego - jak to nazywała Pani Hanji - członek zaczynał twardnieć i po pewnym czasie nawet boleć. Wstydził się tego, że aby znów miał opaść, chłopak musiał go sprawnie podotykać, co sprawiło mu nie małą przyjemność. Jedynie Pani Hanji wiedziała o jego wstydliwej przypadłości i nie pogardzała nim, czy wyśmiewała. Często pytała w jakich momentach się podnieca i o czy wtedy myśli. Zażenowany przyznał, że dochodziło do tego w obecności kapitana, a zwłaszcza w chwilach, gdy ten go dotykał. To było tak cudowne uczucie – będąc przez niego dostrzeganym i dotykanym, że nie potrafił nad sobą zapanować. Był taki obrzydliwy.
A teraz? Gdy był już bliski momentu, gdy jego członek zaczynał twardnieć, kapitan – osoba tak dla niego ważna - mogła go za chwilę nakryć na tak zawstydzającej rzeczy!
Zareagował mimowolnie.
Gwałtownie odepchnął kapitana, który zaskoczony, uderzył głucho o podłogę. Dopiero po chwili zdezorientowany i oszołomiony upadkiem, uniósł spojrzenie na Erena. Jego spojrzenie momentalnie stężało i wyrażało autentyczny szok. Eren nie wiedział, co dokładnie dostrzegł kapitan, ponieważ chłopiec, nie czekając na pozwolenie, uciekł  z kajuty. Zalewany łzami, usłyszał w swej ucieczce jeszcze głośny krzyk kapitana, który  rozpaczliwie wołał jego imię. Ale on nie mógł zareagować. Nie teraz, gdy jego ciało nadal płonęło i czuł, że jeszcze chwila sam na sam z kapitanem, a jego podniecenie osiągnie określony stopień.
Wydostając się już z pokładowych korytarzy i zbiegając po rampie, zatrzymał się oszołomiony, nie wiedząc dokąd pójść. Miał do wyboru dwie opcje - wrócić do lasu i już nigdy nie spotkać Levia, lub zostać i szukać odpowiedzi na dręczące go pytania. Wiec on tak słaby i tchórzliwy …  mógł zrobić tylko jedną rzecz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz