niedziela, 4 marca 2018

-6- Pojętny

Nauka Erena trwała już od dobrych czterech miesięcy. W tym czasie Hanji miała szczęście, że nie straciła połowy zębów, jak i nie wszystkich. Jednakże nie mogła tego samego powiedzieć o swoich okularach. Jej przydomek Czterooka powoli wychodził z użycia, ponieważ Ackerman specyficznie pozbawiał Hanji tego charakterystycznego przedmiotu. Specyficznie, bowiem niejednokrotnie otrzymała od niego w zęby i to pomimo jej przynależności do żeńskiego grona.
Lecz ku temu był konkretny powód.
Hanji nauczyła szatyna, jak się formułuje proste zdania, oraz wykorzystując zabrane materiały z poprzednich misji, mogła bez problemu uczyć go potrzebnych słówek. Okazało się również, że język Erena nie jest tak skomplikowany i trudny do rozszyfrowania, jak to się na początku zdawało. Hanji już wcześniej bawiła się w filologa innych cywilizacji i po zaledwie kilku tygodniach oznajmiła Ackermanowi, że Eren już niedługo będzie im słodko świergotał, posługując się przy tym ich językiem. Dzięki tym drobnym naukom i po danym czasie chłopak mógł zacząć normalną rozmowę z Leviem, w której już coraz rzadziej nadarzała się nić nieporozumień. Szatyn był bardzo pojętny, co niestety było też największym przekleństwem Ackermana.
- Eren… - zaczął niepewnie Levi, widząc jak chłopak z nienależytą do sytuacji seksualnością, pochłaniał czubeczek banana. Bawił się przy tym językiem, wprawiając większość załogi w soczyste rumieńce i skrępowanie. Marynarze oswojeni już z osobą Erena w ich kręgu, bez problemu przygarnęli do siebie jowialnego, uroczego chłopaka i z przyjemnością spędzali z nim czas przy wspólnych posiłkach. Jednak teraz Ackerman żałował, że jego ludzie byli świadkami tego bezwstydnego zachowania jego złotego chłopca. - Mogę wiedzieć, co robisz? – wykrztusił, uprzednio odkrząkując. W ustach nagle zrobiło mu się sucho, a i jego ludzie mogli mieć podobne problemy, gdy tak nagle zaczęli przełykać ślinę.
Chłopak nadal trzymając w ustach wspomniany owoc, zwrócił swoje wielkie, rozbrajające oczy w kierunku Ackermana, co było w tym wszystkim najgorsze. Kontakt wzrokowy, kiedy to Eren tak kusząco rozchylał swoje różowiutkie usteczka, przywodził na myśl same nieprzyzwoite myśli i stawiał Ackermana w niezręcznej sytuacji. Nie mógł dopuścić, aby załoga zaczęła się z niego naśmiewać po działaniu cholernego bachora. Ponownie krząknął, przybierając stanowczy wyraz. Przez to chłopak wypuścił z ust ledwo nadgryziony owoc, spoglądając nieśmiało na bruneta.
- Pani Hanji powiedziała, że tak powinienem jeść przy kapitanie - wyjaśnił niczego nieświadomy. Używał przy tym tak niewinnego głosu, że Levi ponownie walczył ze sobą, aby w tej chwili nie rzucić się na tego chłopaka i nie pokazać mu czym mógłby zastąpić tego przeklętego banana. Nawet rozmiar by mu się zgadzał. Jednak czuł rozbawione, jak i lekko rozpalone spojrzenia załogi, a to mu przywracało trzeźwość umysłu. Cholerny dar Erena, znacząco go upajał.
- Czyli jak? - dopytywał spokojnie, ukrywając rosnącą furię na pewną, martwą już kobietę.
- Czyli… - zawahał się, rozglądając się na boki. - Mam jeść banany… lu… lubi… lubieżnie! - wyjaśnił z zadowoleniem, wreszcie składając do końca ostatnie - znaczące - słowo. Cała załoga zamarła, wpatrując się z szokiem w kapitana. Chłopak niczego nie pojmując, tłumaczył dalej. – Nie wiem, co to znaczy, ale pani Hanji mi pokazała. Mówi, że tak się jada przy kapitanie, aby był zadowolony.
- Bardzo dobrze, Eren - pochwalił chłopaka, znajdując nowe pokłady energii na zachowanie spokoju. Podpierając się rękoma na stole, poniósł się powolnie z miejsca. Rzucał też ostrzegawcze spojrzenia do reszty zgromadzonych w stołówce, a zwłaszcza do pewnej nad wyraz rozbawionej grupki. - Czy Pani Hanji… – powtórzył słodko jego słowa opisujące tą pieprzoną idiotkę, podchodząc do chłopaka. - nakazała ci, robić coś jeszcze w mojej obecności?
Zamyślony chłopak podrapał się w niczym nie zakrytą pierś. Odmawiał ubrania czegoś na ramiona, tłumacząc się, że w bluzkach ma wrażenie, że materiał go pochłania. Dużym sukcesem było skłonienie go do założenia jasnobrązowych, porządnych szortów. Dzięki temu już nie tak bardzo kusił swym roznegliżowanym ubiorem, a raczej jego brakiem.
- Mówiła też, aby chodzić przy kapitanie… eee… zmy… zmysłowo! - Pokiwał na potwierdzenie głową, uśmiechając się przepraszająco. - Ale jeszcze nie wiem, jak to robić, kapitanie. Przepraszam – dodał na koniec pokornie, przy czym cholernie urzekająco zamrugał oczętami.
- Rozumiem – powiedział, lekko czochrając i tak już zmierzwioną czuprynę. - Bardzo dobrze, Eren. Wiesz może, gdzie jest Pani Hanji?
- Mym? – zamyślił się, unosząc wzrok. Ackerman nadal głaskał go po włosach, mając głęboko w swoim poważaniu natrętnych gapiów. Jedynie chłopak nie domyślał się drugiego dna w bezwstydnych gestach Ackermana. - Chyba jest w gabinecie, kapitanie. Szuka kolejnych materiałów na nasze popołudniowe zajęcia – odparł po chwili, uśmiechając się niepewnie.
- Dobrze. Kończ jedze… - zawahał się i gwałtownie urwał. Spojrzał ponownie na leżącego na ławie banana i na resztę rozbawionej i nadal zarumienionej załogi. - Kończ jedzenie, ale zrób to u mnie w kajucie – dokończył polecenie, poprawiając poły płaszcza. - Za chwilę do ciebie przyjdę – pogłaskał go szybko po policzku, które uległy pod naporem szerokiego uśmiechu.
- Dobrze, kapitanie! - krzyknął szczęśliwy Eren, zrywając się z miejsca. Porywając w dłonie swój zakazany owoc, pobiegł do drzwi. Levi skierował się za nim do wyjścia, ale jeszcze odwrócił się do zebranych w stołówce.
- Jeśli któryś choć o tym wspomni, będzie szorował cały statek po naszym powrocie do portu- wywarczał grożenie, odruchowo kładąc dłoń na głowice miecza. Widząc ich niknące rumieńce pod naporem bladości, zrozumiał, że jego groźba dotarła do tych rozbawionych majtków. Uśmiechnął się zwycięsko, kierując się już w stronę gabinetu Hanji, która powinna już dawno wypłynąć tratwą na morze, aby ocalić swoją skórę.
- Nikt nie będzie się rumienił pod wpływem Erena - mruknął pod nosem, podwijając rękawy płaszcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz