Nauka Erena trwała już od dobrych czterech miesięcy. W
tym czasie Hanji miała szczęście, że nie straciła połowy zębów, jak i nie
wszystkich. Jednakże nie mogła tego samego powiedzieć o swoich okularach. Jej
przydomek Czterooka powoli wychodził z użycia, ponieważ Ackerman
specyficznie pozbawiał Hanji tego charakterystycznego przedmiotu. Specyficznie,
bowiem niejednokrotnie otrzymała od niego w zęby i to pomimo jej przynależności
do żeńskiego grona.
Lecz ku temu był konkretny powód.
Hanji nauczyła szatyna, jak się formułuje proste
zdania, oraz wykorzystując zabrane materiały z poprzednich misji, mogła bez
problemu uczyć go potrzebnych słówek. Okazało się również, że język Erena nie
jest tak skomplikowany i trudny do rozszyfrowania, jak to się na początku
zdawało. Hanji już wcześniej bawiła się w filologa innych cywilizacji i po
zaledwie kilku tygodniach oznajmiła Ackermanowi, że Eren już niedługo będzie im
słodko świergotał, posługując się przy tym ich językiem. Dzięki tym drobnym
naukom i po danym czasie chłopak mógł zacząć normalną rozmowę z Leviem, w
której już coraz rzadziej nadarzała się nić nieporozumień. Szatyn był bardzo
pojętny, co niestety było też największym przekleństwem Ackermana.
- Eren… - zaczął niepewnie Levi, widząc jak chłopak z nienależytą
do sytuacji seksualnością, pochłaniał czubeczek banana. Bawił się przy tym
językiem, wprawiając większość załogi w soczyste rumieńce i skrępowanie.
Marynarze oswojeni już z osobą Erena w ich kręgu, bez problemu przygarnęli do
siebie jowialnego, uroczego chłopaka i z przyjemnością spędzali z nim czas przy
wspólnych posiłkach. Jednak teraz Ackerman żałował, że jego ludzie byli
świadkami tego bezwstydnego zachowania jego złotego chłopca. - Mogę wiedzieć,
co robisz? – wykrztusił, uprzednio odkrząkując. W ustach nagle zrobiło mu się
sucho, a i jego ludzie mogli mieć podobne problemy, gdy tak nagle zaczęli
przełykać ślinę.
Chłopak nadal trzymając w ustach wspomniany owoc,
zwrócił swoje wielkie, rozbrajające oczy w kierunku Ackermana, co było w tym
wszystkim najgorsze. Kontakt wzrokowy, kiedy to Eren tak kusząco rozchylał swoje
różowiutkie usteczka, przywodził na myśl same nieprzyzwoite myśli i stawiał Ackermana
w niezręcznej sytuacji. Nie mógł dopuścić, aby załoga zaczęła się z niego
naśmiewać po działaniu cholernego bachora. Ponownie krząknął, przybierając
stanowczy wyraz. Przez to chłopak wypuścił z ust ledwo nadgryziony owoc, spoglądając
nieśmiało na bruneta.
- Pani Hanji powiedziała, że tak powinienem jeść przy
kapitanie - wyjaśnił niczego nieświadomy. Używał przy tym tak niewinnego głosu,
że Levi ponownie walczył ze sobą, aby w tej chwili nie rzucić się na tego
chłopaka i nie pokazać mu czym mógłby zastąpić tego przeklętego banana. Nawet
rozmiar by mu się zgadzał. Jednak czuł rozbawione, jak i lekko rozpalone
spojrzenia załogi, a to mu przywracało trzeźwość umysłu. Cholerny dar Erena,
znacząco go upajał.
- Czyli jak? - dopytywał spokojnie, ukrywając rosnącą
furię na pewną, martwą już kobietę.
- Czyli… - zawahał się, rozglądając się na boki. - Mam
jeść banany… lu… lubi… lubieżnie! - wyjaśnił z zadowoleniem, wreszcie składając
do końca ostatnie - znaczące - słowo. Cała załoga zamarła, wpatrując się z
szokiem w kapitana. Chłopak niczego nie pojmując, tłumaczył dalej. – Nie wiem,
co to znaczy, ale pani Hanji mi pokazała. Mówi, że tak się jada przy kapitanie,
aby był zadowolony.
- Bardzo dobrze, Eren - pochwalił chłopaka, znajdując nowe
pokłady energii na zachowanie spokoju. Podpierając się rękoma na stole, poniósł
się powolnie z miejsca. Rzucał też ostrzegawcze spojrzenia do reszty
zgromadzonych w stołówce, a zwłaszcza do pewnej nad wyraz rozbawionej grupki. -
Czy Pani Hanji… – powtórzył słodko jego słowa opisujące tą pieprzoną
idiotkę, podchodząc do chłopaka. - nakazała ci, robić coś jeszcze w mojej
obecności?
Zamyślony chłopak podrapał się w niczym nie zakrytą
pierś. Odmawiał ubrania czegoś na ramiona, tłumacząc się, że w bluzkach ma
wrażenie, że materiał go pochłania. Dużym sukcesem było skłonienie go do
założenia jasnobrązowych, porządnych szortów. Dzięki temu już nie tak bardzo
kusił swym roznegliżowanym ubiorem, a raczej jego brakiem.
- Mówiła też, aby chodzić przy kapitanie… eee… zmy… zmysłowo!
- Pokiwał na potwierdzenie głową, uśmiechając się przepraszająco. - Ale jeszcze
nie wiem, jak to robić, kapitanie. Przepraszam – dodał na koniec pokornie, przy
czym cholernie urzekająco zamrugał oczętami.
- Rozumiem – powiedział, lekko czochrając i tak już zmierzwioną
czuprynę. - Bardzo dobrze, Eren. Wiesz może, gdzie jest Pani Hanji?
- Mym? – zamyślił się, unosząc wzrok. Ackerman nadal
głaskał go po włosach, mając głęboko w swoim poważaniu natrętnych gapiów.
Jedynie chłopak nie domyślał się drugiego dna w bezwstydnych gestach Ackermana.
- Chyba jest w gabinecie, kapitanie. Szuka kolejnych materiałów na nasze
popołudniowe zajęcia – odparł po chwili, uśmiechając się niepewnie.
- Dobrze. Kończ jedze… - zawahał się i gwałtownie
urwał. Spojrzał ponownie na leżącego na ławie banana i na resztę rozbawionej i
nadal zarumienionej załogi. - Kończ jedzenie, ale zrób to u mnie w kajucie –
dokończył polecenie, poprawiając poły płaszcza. - Za chwilę do ciebie przyjdę –
pogłaskał go szybko po policzku, które uległy pod naporem szerokiego uśmiechu.
- Dobrze, kapitanie! - krzyknął szczęśliwy Eren,
zrywając się z miejsca. Porywając w dłonie swój zakazany owoc, pobiegł do
drzwi. Levi skierował się za nim do wyjścia, ale jeszcze odwrócił się do
zebranych w stołówce.
- Jeśli któryś choć o tym wspomni, będzie szorował cały
statek po naszym powrocie do portu- wywarczał grożenie, odruchowo kładąc dłoń
na głowice miecza. Widząc ich niknące rumieńce pod naporem bladości, zrozumiał,
że jego groźba dotarła do tych rozbawionych majtków. Uśmiechnął się zwycięsko,
kierując się już w stronę gabinetu Hanji, która powinna już dawno wypłynąć
tratwą na morze, aby ocalić swoją skórę.
- Nikt nie będzie się rumienił pod wpływem Erena -
mruknął pod nosem, podwijając rękawy płaszcza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz