Eren od ponad dwudziestu minut próbował czytać pewną
książkę. Książkę, która miała dużo ściśle do siebie przylegających zdań, przez
co nie mógł być do końca pewny, czy dobrze to wszystko odczytuje. Nie rozumiał
kontekstu wypowiedzi i większości użytych słów. Nie był na tak wysokim
poziomie, aby studiować jakieś podręczniki! Dopiero co czytał jakąś książeczkę
dla dzieci! Dlaczego dostał coś tak skomplikowanego?! I to mu miało coś pomóc?!
Niby jak, skoro nie może zrozumieć sensu czytanego tekstu?!
Na szczęście, lub nieszczęście na kolejnych stronach
nie było praktycznie żadnego tekstu, a za to były… rysunki. Bardzo szczegółowe
i dokładne rysunki, od których młodzik jęczał i próbował zakrywać oczy, jednakże
ciekawość i ta przyjemna ciepłota, która kumulowała się w podbrzuszu,
skutecznie go przekonywały do co chwilowego spoglądania przez rozłożone palce. Jego
policzki już dawno wyparowały od tej wysokiej temperatury, a oddech
przyśpieszał przy kolejnym niewinnym spojrzeniu. Nie mógł zrozumieć, czemu w
ogóle to ogląda! Nie mógł przestać!
Pani Hanji zostawiła mu materiały, które ponoć miały
być odpowiedzią na jego wstydliwy stan. Ale co miało mu to wyjaśnić?! Był
przez to jeszcze bardziej zagubiony. Bowiem odczuwał to samo, co przy
kapitanie, a przecież miał się uspokoić! Dlaczego po tym wszystkim, Pani Hanji
dała mu coś takiego?! Coś tak... tak... tak niestosownego! Czemu dała mu tą
książkę, po tym co jej powiedział?!
Miał już uciec. Właśnie stał na pograniczu lasu i
spoglądał z bólem w stronę statku. Miał opuścić obozowisko jak najszybciej, ale
nie potrafił odejść bez pożegnania, tak bez żadnego słowa. I właśnie przez to
zawahanie jego plany poszły na marne. Został przyłapany na ucieczce, ale nie
spodziewał się, że Pani Hanji będzie przeprowadzać badanie pobliskiej flory
akurat tego dnia i będzie wracać akurat tą drogą. Kobieta spotkała
roztrzęsionego, zapłakanego Erena i od razu zaproponowała rozmowę, a raczej
wymusiła ją na nim . Po prostu zacisnęła swój żelazny uchwyt na
jego ramieniu i pociągnęła w stronę swojego gabinetu. Chłopak nie miał wyjścia.
Musiał za nią pójść. Gdy byli na miejscu, nakazała mu usiąść i się uspokoić, a
w tym czasie zaproponowała mu coś uspokajającego do picia. Również i w tym
temacie Pani Hanji nie przyjęła odmowy. Dlatego już po kilku minutach podając
mu herbatę i głaszcząc uspokajająco po roztrzepanych włosach, spokojnie
zachęcała go do powiedzenia, co się stało. Chcąc nie chcąc, po dłuższym biciu
się z myślami, przełamał się i zaczął mówić. Opowiedział jej całą sytuację z
kapitanem, nie pomijając nawet najbardziej wstydliwych szczegółów. Wyjaśnił
jej, dlaczego uciekł i co zmierzał, a ona skwitowała to wszystko gromkim
śmiechem, spoglądając na niego pobłażliwie.
- Eren - zaczęła, opanowując kolejny chichot. Zbierała
się do wyjścia, ale przed tym usilnie próbowała coś wyciągnąć spod sterty
materiałów zalegających na jej biurku. - Jesteś uroczy w swym nieuświadomieniu.
Rozumiem, dlaczego nasz kapitanek ma na ciebie chrapkę, mój aniołku.
- Chrapkę? Uświadomienie? - powtarzał niezrozumiałe
słowa, nerwowo masując skórę na przedramieniu.
Siedział na pobliskim krześle, koło biurka, a herbata
już dawno ostygła. Nie mógł jej przełknąć, zwłaszcza wtedy, gdy opowiadał o
swoim żałosnym zachowaniu w obecności kapitana. Wstyd zdawał się go wypalać od
środka i nawet filiżanka herbaty nie pomogłaby na jego marny stan. A ponoć
miała go uspokoić!
-
O mam! - krzyknęła uradowana, nie przejmując się rozwaleniem jednej z wież
zdobiących drewniany mebel. Na szczęście Eren w porę zdołał uratować biedną
filiżankę, zanim ta znalazłaby się w kawałkach na podłodze. Hanji się nawet tym
nie przejęła i wcisnęła mu dłonie plik kartek oprawionych w farbowaną na
zielono skórę. Uśmiechnęła się niewinnie. - To ci pomoże zrozumieć, czego
oczekuje od ciebie Levi oraz, co ty sam o tym sądzisz, a co ważniejsze -
czujesz.
-
Co czuję? - dopytywał zdezorientowany.
-
Tak, Ereś - przytaknęła, przybierając zatroskany wyraz twarzy. - Levi jest
naprawdę dobrym człowiekiem, ale trochę zagubionym. Nie miej mu za złe, że jak
cię odnalazł, to nie mógł się pohamować, by cię nie zdobyć.
-
Zdobyć? - Strasznie się wygłupiał tak wszystko powtarzając, ale nic nie
pojmował. Nie rozumiał wykorzystania tego słowa w tym kontekście. Wszystko mu
się mieszało. Głowa pulsowała, a żołądek z minionych nerwów wciąż był
zaciśnięty w szczelny supeł. To wszystko zdecydowanie go przerastało.
Szatynka
zaśmiała się, klepiąc go po ramionach. Trochę zbyt mocno, przez co dłuższą
chwilę jego barki zdobiły czerwone ślady, a uderzone miejsca zapiekły nieprzyjemnie.
- Levi był nieczułym i zimnym draniem, którego nie
obchodziły kontakty międzyludzkie. Izolował się i przez to stawał się jeszcze
gorszym gburem, niż pierwotnie był. I nagle znalazł ciebie - wskazała na niego
palce, lekko pukając go w pierś. - Odnalazł młodego, niecywilizowanego
chłopaka, który go zaintrygował w takim stopniu, że nawet pozwolił sobie na
bezpośredni kontakt. Widziałam, jak przy tobie nie nosi rękawiczek i jeszcze po
tym dzisiejszym wydarzeniu... - Eren zarumienił się gwałtownie na samą wzmiankę
o sytuacji z kapitanem, ale Hanji się tym nie przejęła. Mówiła dalej z szerokim
uśmiechem. - utwierdziłam się w przekonaniu, że jesteś dla niego bardzo ważny.
W końcu po dotykaniu cię, nie spędzał pół dnia na odkażaniu całego ciała, a to
już wiele mówi.
-
Nie rozumiem - mruknął, drapiąc się po ramieniu.
Pani
Hanji wcześniej mu wyjaśniła, że to jego tik nerwowy, który podobno pozwala mu
na rozładowanie napięcia. Ale teraz jego własny dotyk nie pomagał mu zachować
spokoju. Potrzebował do tego chłodny dłoni pewnego, niezwykłego mężczyzny. Ale
teraz to było niemożliwe. Odrzucił kapitana i uciekł. Kapitan musi być na niego
teraz bardzo zły i zawiedziony jego zachowaniem. Eren musiał mieć bardzo
zagubioną minkę, bo Zoe nagle jęknęła rozczulona, porywając go w ramiona i
więżąc w mocnym uścisku.
-
Nie musisz tego rozumieć, Ereś - szeptała, masując jego plecy. Chłopak
mimowolnie porównywał oba dotyki - Pani Hanji i kapitana - i doszedł do
szybkiego wniosku, że dłonie kapitana są o wiele przyjemniejsze. Gdy Pani Hanji
go przyjaźnie masowała, nie poczuł żadnego ciepła, czy podobnych uczuć, które
jeszcze chwilę temu wzbudzał brunet. Znów był zdezorientowany. -
Wystarczy, że zaufasz własnemu serduszku - odchyliła się, by móc przejechać
palcem po jego piersi, bardziej po lewej stronie. Eren przymknął powieki,
próbując czerpać z tego dotyku jakieś miłe odczucia. Ale nic nie poczuł.
Pani Hanji odsunęła się już całkiem od Erena, a na
koniec ponownie potarmosiła mu
czuprynę.
-
Idę poszukać kapitana, a ty masz przeczytać tą książkę do samego końca -
zaakcentowała ostanie słowa z dziwnym błyskiem w oku. Poprawiając swój lekko
przekrzywiony kapelusz, uśmiechnęła się pokrzepiająco. Ruszyła w stronę drzwi i
wychodząc, jeszcze na chwilę się odwróciła.
-
Masz dużo czas, więc ,,jak coś'' wiesz, jak załatwiać niezręczne sytuacje
- poruszyła sugestywnie brwiami, wskazując spojrzeniem na jego krocze.
Zostawiła
chłopaka samego i zdezorientowanego, zamykając drzwi.
Oczywiście wtedy jeszcze nie rozumiał sensu słów Pani
Hanji, ale teraz, mając otworzoną odpowiednią stronę, wiedział o czym mu mówiła.
Rysunki były bardzo dokładne i szczegółowe, więc Eren
z łatwością rozróżniał poszczególne elementy. Przez to nie wiedział, czy
dziękował za tak szczegółowe ujęcia, czy jednak powinien przeklinać
perfekcjonizm tego wykonania. Na kartce narysowano dwóch nagich mężczyzn,
którzy całowali się i dotykali w… tych miejscach.
Było to dla niego jednocześnie dziwne i niesamowicie
ciekawe, bowiem nigdy w swojej wiosce nie spotkał się z czymś takim. Każdy
mężczyzna łączył się w parę z kobietą i płodził potomka, a Erena zamiast pójść
w ślady swoich współbatymców, oglądał miłosne uściski dwóch facetów! Gołych
facetów! Mimo wszystko nie potrafił odwrócić wzroku. To tak bardzo przypominało
jego sytuację z kapitanem. Wtedy w jego kajucie całował się z mężczyzną i nie
czuł się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Wciąż pamiętał ten obezwładniający gorąc
jego ciała, oraz smak ust bruneta. Pamiętał dotyk jego chłodnych palców na
swoim torsie i twarzy. Pamiętał moment, w którym stykali się biodrami. I
właśnie przez ten konkretny moment uciekł. Był taki zawstydzony, gdy myślał, że
kapitan odkryje jego stan. Był przerażony wizją tego, że Levi zobaczy, że Eren
jest podniecony, że przez dotyk kapitana stał się twardy.
Gdy chłopak doszedł już do etapu, gdy jeden z
narysowanych mężczyzn powala drugiego na miękkie posłania i sięga niżej, między
jego nogami ... drzwi się otworzyły.
- Eren! - warknął kapitan, dostrzegając zmieszanego
chłopa. Ten tylko, na to niespodziewane wejście, szybko zatrzasnął książkę,
chowając ją za plecami. W odpowiedzi Ackerman uniósł pytająco brew, zapewne
zachodząc w głowę, dlaczego szatyn przypomina kolorem dojrzały owoc granatu.
- K-kapitanie - odpowiedział lękliwie, próbując na
niego nie spoglądać. Tak się wstydził! Dlaczego kapitan tutaj przyszedł!?
Dlaczego teraz musiał znaleźć Erena i to w takiej sytuacji!? Czy ten dzień może
być gorszy?!
- Jaką książkę dała ci ta chora wariatka? - zapytał
ostro Levi, wskazując palcem na chowaną za plecami książkę. Chłopak nie
odpowiadał, a na wspomnienie lektury zarumienił się jeszcze bardziej, niemal po
same cebulki włosów. Levi nie zważał na jego zmieszanie i szybkim krokiem
przemierzył zawalone rupieciami pomieszczenie. Znalazł się bardzo blisko Erena.
- Co ona ci dała? - powtórzył, stając przy szatynie, ale ten strachliwie zaczął
się odsuwać. Cofał się na ślepo, aż natrafił na opór w postaci szafy. Ackerman
to wykorzystał i uwięził chłopaka, kładąc ręce pomiędzy jego głową. Oparł
dłonie na drewnianej powierzchni, przez co nachylił się niebezpiecznie blisko
ku Erenowi. - Zapytam po raz ostatni, Eren - zastrzegł niskim, groźnym głosem.
Chłopak zadrżał, ledwo trzymając książkę w spoconych dłoniach. - Co przede mną
chowasz?
Chłopak nie mógł dać tej książki! Jak miał się
przyznać, że dostał coś takiego!? Jak wytłumaczy fakt, że przeglądał ją, gdy
mógł ją po prostu odłożyć!? Co pomyśli sobie o nim kapitan, gdy ten zbliży się
jeszcze bardziej i wyczuje wybrzuszenie w jego szortach po oglądaniu tych rysunków?
Bał się. Bał się, że Ackerman na niego nakrzyczy i będzie zły. Bał się, że Levi
się na nim jeszcze bardziej zawiedzie - a tego nie chciał najbardziej. Spuścił
lękliwie głowę, nie mogąc się mierzyć z tymi wypełnionymi determinacją, granatowymi
oczami. Zacieśnił uchwyt na książce.
- N-nic t-takiego - wyjąkał słabym głosikiem.
Poczuł, jak się trzęsie zwłaszcza, gdy obserwowane,
czarne, wysokie buty Ackermana się przybliżyły. Czarne czubki obuwia stykały
się z jego bosymi stopami. Eren przełknął ślinę. Levi był tak blisko...
- Czyżby? - rzucił powątpiewająco Ackerman. - Skoro to
nic, to dlaczego twoja twarz jest taka czerwona, Eren? - zapytał spokojnie,
przykładając dłoń do zarumienionego policzka. Zimne, lekko szorstkie palce chłodziły
rozgrzaną skórę, a szatyn miał wrażenie, że słyszy charakterystyczny syk przy
zderzeniu dwóch skrajnych temperatur. Ackerman kontynuował, a jego place
przesunęły się po szyi Erena schodząc na ramiona. - Skoro to nic, to dlaczego
jesteś tak spięty, Eren? - pytał, a jego dłonie masowały łopatki i barki
szatyna, zjeżdżając coraz niżej...
Chłopak chciał się wyrwać. Chciał uciec, ale czuł się
jak w klatce. Wielokrotnie był myśliwym i łowił swoją zwierzynę, ale teraz
najwidoczniej role się odmieniły. Tym razem to Ackerman złapał go w pułapkę i
był wyrafinowanym łowcą, który kusi i obezwładnia swą ofiarę. A tą ofiarą był
on - Eren.
- Skoro to nic, to dlaczego… - zaczął gardłowym głosem
i gwałtownie przycisnął rękę do krocza młodzika. Chłopak pisnął i drgnął, ale
dłoń Ackermana się więcej nie poruszyła. Po prostu znieruchomiała na jego
kroczu, a chłopak nie mogąc znieść tego napiętego milczenia, wreszcie uniósł
głowę. Jęknął przez ten widok. Zobaczył gorący wzrok po brzegi wypełniony
niebezpiecznym błyskiem. Wyglądało to tak, jakby oczy skrywały ukryty wewnątrz
płomień. Levi uśmiechał się delikatnie, unosząc jeden kącik ust. Dokładnie
patrzył na Erena, gdy zaczął zaciskać place na kroczu chłopaka. Eren ponownie
jęknął. - jesteś twardy? - dokończył pytanie, nachylając się jeszcze bardziej,
aż do ucha chłopaka. Parzył jego skórę, swoim gorącym oddechem.
- K-kapitanie - wyjęczał Eren, gdy Ackerman zaczął
systematycznie masować jego członka przez cienki materiał spodni. -
P-przepraszam - wyszeptał, gdy zaczął czuć przyjemność z tego dotyku. Tak
dobrze mu było przy Leviu. Tak bardzo dobrze, że nie hamował się w swoich
głośnych jękach i żenujących stęknięciach. Mimo tego, Levi nie przestawał.
Wciąż go masował, a wolną dłonią zaczął majstrować przy guziku spodni.
- Dlaczego mnie za to przepraszasz, Eren? - zapytał
niby to spokojnie, ale Eren słyszał w jego głosie nutkę irytacji. Chłopak
zagryzł wargę, gdy dłoń kapitana została gwałtowniej przyciśnięta do jego
krocza. Syknął, szybko oddychając przez usta. - To przecież normalne, że się
podniecasz. Jesteś młodym chłopcem, więc i masz swoje potrzeby.
- Ale… N-nie! – zaprotestował, gdy Levi odpiął guzik i
zaczął wsuwać dłoń do jego spodni. Pod nimi nic nie miał. Nie nosił takiej bielizny,
jaką mu oferowano. Nie lubił mieć aż tylu warstw na ciele. Lecz teraz wolałby
założyć wszystko i to warstwami, aby Levi nie widział go w takim stanie. Jego
prośba została wysłuchana. Dłoń kapitana znieruchomiała na jego podbrzuszu, ale
przez rozpięty materiał Levi już wszystko widział. Eren uciekał wzrokiem. Tak
bardzo chciał teraz uciec. Tak bardzo nie chciał tu być. Zaczął płakać i trząść
się. Zaszlochał nieoczekiwanie.
- E-eren? – zapytał kapitan, ale chłopak na niego nie
patrzył. Nie mógł! Jak mógłby mu spojrzeć w oczy!? Po tym co widział Ackerman!
To takie żałosne! Jego członek sterczał i był już całkowicie wilgotny i to
wszystko działo się pod bacznym spojrzeniem Levia. Dlaczego kapitan go tak
obnażył? – Oi, dzieciaku! Co się znowu dzieje!? Czemu ryczysz? Gadaj ze mną!
Przecież po to cię uczymy naszego języka, abyś z nami rozmawiał i nie uciekał! Nie
wyrywaj się i wreszcie powiedź mi, co się dzieje! – Ackerman złapał go za
ramiona i szybko przycisnął do piersi. Eren zaszlochał głośniej, pociągając
nosem. Levi masował go po plecach, przez co wreszcie poczuł się dobrze. To był
ten dotyk. Ten dotyk, który koił. – Mów do mnie, Eren, bo przez tego wszystko wreszcie
oszaleję – jęknął żałośnie Ackerman. Erena dopadły wyrzuty sumienia. Tak nie
można. Nie można tak wciąż odwlekać tego wszystkiego. Musiał powiedzieć…
Wtulony w Ackermana opowiedział o wszystkim, co się z
nim dzieje i jak przyznał się do tego przed Panią Hanji. Wyznał, jak wstydził
się takiego siebie i nie chciał stracić w oczach kapitana, gdyby ten go nakrył.
Dlatego uciekł z kajuty i teraz został przyprowadzony do gabinetu Pani Hanji do
studiowania pewnej książki o miłosnym uścisku dwóch mężczyzn. Levi słuchał tego
wszystkiego w milczeniu, a Eren wyczuwał, jak jego masująca go dłoń stopniowo
zwalnia i nagle całkowicie zamiera. Struchlały w jego objęciach, przyśpieszał
tempo wypowiedzi i gubił poszczególne słowa, czy źle odmieniał wyrazy. Teraz
zesztywniały, czekał na jakąś reakcję bruneta. Na jakąkolwiek!
I wreszcie się doczekał.
- Chcesz… - Levi odsunął go gwałtownie, przez co Eren
zobaczył jego wytrzeszczone oczy, jak i rosnące zdenerwowanie. Mężczyzna zaczął
mrużyć oczy i marszczyć brwi. Już nie był zdziwiony, wyglądał strasznie. -
chcesz mi powiedzieć, że uciekałeś przed mną, bo się, do jasnej cholerny,
wstydziłeś, aby pokazać mi się w wzwodzie! Kurwa, Eren! – warknął i odskoczył
od chłopaka. Eren się zachwiał i obsunął przy szafie, a Ackerman stanął na
środku gabinetu. Zaczął przemierzać pomieszczenie żwawym krokiem, bardzo nerwowo.
Obserwujący go w napięciu chłopak, drżącymi dłońmi, przesłonił widok swojego
podniecenia i nieśmiało spoglądał na wzburzonego kapitana. Nagle Ackerman się
zatrzymał. Spojrzał na Erena i odetchnął kilkakrotnie, bardzo wolno i głęboko. –
Eren… - zaczął, a jego głos już był spokojny. Chłopiec minimalnie się
rozluźnił. – nie chciałem cię przestraszyć, teraz jak i wtedy w kajucie – odkrzyknął,
spoglądając na jego zasłonięte krocze, tak jak wtedy pani Hanji. Eren się
zarumienił. – Jak mówiłem, jesteś normalnym, młodym chłopakiem, więc będziesz się
podniecał. A jeżeli… - zaciął się, ale uśmiechnął się do Erena, przez co
chłopak walczył z chęcią jęknięcia. Kapitan wyglądał tak cudownie! Jego uśmiech
był cudowny! – jeżeli to ja jestem powodem tego twojego wstydliwego
stanu… - zaczął się przybliżać do Erena, a jego uśmiech już nie był taki
cudowny. Stawał się groźniejszy, taki… taki zmysłowy! Tak mógł to opisać, choć
nie wiedział, co oznacza to słowo! – jeśli przy mnie stajesz się podniecony, to
jestem cholernie szczęśliwy, Eren – dokończył, łapiąc chłopca za policzki i
gwałtownie do siebie przyciągając.
Pociągnięty chłopak trafił do ramion Ackermana, który
kucał na podłodze, a teraz chronił Erena przed zderzeniem z podłożem. Wsparty o
kolana i trzymając ręce na barkach Ackermana, Eren po raz kolejny się odsłonił.
Jego członek zwisał twardy i w swojej całej okazałości, a Levi to wszystko
widział. I jawnie się gapił! Chłopak chciał uciec i się zasłonić, ale dłonie mężczyzny
trzymały go mocno. Nieśmiało zerknął na Levia, nie wiedząc, co począć.
- Skoro podniecasz się przez mój dotyk, nie zamierzam
już przestać, a co najważniejsze dać ci znów uciec – zastrzegł lekko groźnie,
ale po chwili znów się uśmiechnął.
Levi wstał, pociągając za sobą Erena. Chłopiec również
staną na nogi, wydając przy tym lekkie stęknięcie, na które Ackerman uniósł
brew. Poprowadził go do małej kanapy przystawionej do wolnej ściany, którą nie
zajmowały póki z książkami lub inne przedmioty. Levi zaczął rozkładać sofę, a
Eren skorzystał z chwili i zapiął guzik. Gdy mężczyzna skończył, obrzucił Erena
rozbawionym spojrzeniem, znacząco zniżając głos.
- Niepotrzebnie to zapiąłeś - rzucił lekko, ale po
chwili ponownie posłał mu te porażające spojrzenie. – Ale najwidoczniej lubisz,
jak cię rozbieram.
- K-kapitanie? – bąknął, nic nie rozumiejąc. Ackerman nie
zrażony jego zdezorientowaniem, złapał jego dłoń i pociągnął ku sobie. Eren
znów wylądował w jego ramionach, ale nie trwało to długo. Levi zmusił go do
opadnięcia na rozłożoną kanapę, a samemu stanął nad Erenem.
- Teraz pokażę ci, bardzo dokładnie, co miała ci
przekazać Hanji, dając ci tą pieprzoną książkę – zaczął, a jego głos był bardzo
surowy. Było jasne – Eren miał się słuchać. – Masz mi nie uciekać i mówić
wszystko, co czujesz i czy jest ci dobrze, jasne?
- J-jasne! Ale co… - nie skończył, co Levi nachylił
się do niego i łapiąc go za brodę, dosięgną jego ust.
Pocałował go. Eren musiał przyznać, że nawet wtedy w
kajucie się nie całował. To dopiero było pocałunek! Ackerman wtargnął do jego
ust i wsunął do środka swój język! Chłopak był bardzo zaskoczony, bo nie
wiedział, że to takie przyjemne uczucie! Uczucie, gdy czyjś język pociera cię,
tam w środku, i sprawia, że miękniesz, stajesz się taki wiotki. Mruknął, gdy
język mężczyzny skierował się ku górze i poruszył wierzch jego wnętrza. Skóra
otarła się o siebie i wysłała coś na kształt wyładowania w głąb jego ciała. Jęknął,
bo ten nieziemski prąd, skumulował mu się w kroczu. A jego członek już i bez
spodni bolał. Materiał go uwierał, a Ackerman musiał się tego domyślić. Skończył
ich pocałunek, wycofując swój język, a Eren spojrzał otępiale na ciągnącą się z
ich ust stróżkę śliny, która przerwała się i opadła na jego brodę. Nim sam
zdążył ją zetrzeć, zrobił to Levi. Delikatnie potarł jego skórę i spojrzał
głęboko w oczy. Eren struchlał od tego spojrzenia. Było takie gorące.
- Masz nie uciekać – zastrzegł jeszcze raz i wsunął
nogę pomiędzy kolana Erena. Chłopak niechętnie pozwolił mu na rozszerzenie nóg
i dotknięcie go w kroczu. Ackerman dotknął go tylko przez chwilę. Naprał
kolanem na członka Erena, a chłopiec jęknął boleśnie. Naprawdę bolało. Dlatego
Ackerman dołączył do niego na kanapie i sięgnął do guzika spodni. Stanowczo go
rozpiął, patrząc przy tym w oczy Erena. Wyglądał, jakby czekał na jego
sprzeciw, ale Eren obiecał, że już nie ucieknie. Dlatego zagryzł wargę i
odkręcił głowę, gdy ponownie jego członek był odkryty. Stękną, czując ulgę, że
już nic go nie przyciska, ale nie na długo.
- Ach! – westchnął, gdy poczuł ucisk innego rodzaju. Levi
go złapał! Za jego… - N-nie! – mimowolnie zaprotestował. Tak nie można! Nie
można drugiego mężczyznę, dotykać w… - Nyh!
- I jednak protestujesz
– westchnął Levi i poruszył dłonią. Eren zaczął sapać i już po chwili wzrok
przesłoniła mu cała gama kolorów. Jego kręgosłup wygiął się w łuk, a on
nieporadnie chwycił się dłońmi na oślep. Złapał za bark Ackermana, gdy jego
ciałem wstrząsną niespodziewany, porażający dreszcz i doszedł. Nagle,
niespodziewanie, w rękę Levia.
Zamroczony opadł na poduszki, zamykając oczy, które jeszcze
przed chwilą widziały wszystkie konstelacje światów. Oddychał szybko, wręcz
rozpaczliwie, czując ugniatające się obok poduszki. Płochliwie uchylił jedynie
jedną powiekę, dostrzegając rozbawioną twarz Ackermana. Mężczyzna podpierał się
jedną dłonią o głowę, a drugą przykładał do ust i…
- K-kapitanie! – wykrzyknął oburzony, zaszokowany i…
zawstydzony! – C-co kapitan robi!? Proszę przestać!
- Od kiedy to ja mam wykonywać twoje rozkazy, Eren? –
zapytał prześmiewczo mężczyzna, nic nie robiąc z krzyków chłopaka. Spokojnie
oblizywał palce, które jeszcze przed chwilą pobrudził mu Eren. Swoim nasieniem!
Jak mężczyzna mógł to lizać! Jak mógł to brać to buzi, to… to!
- To nie tak… - jęknął, wiercąc się w miejscu. – Tylko…
- Tylko ja z nas dwój jestem doświadczonym mężczyzną,
a ty niedojrzałym bachorem – dokończył za niego spokojnym głosem, kończąc czyścić
palce. – Dlatego będziesz się słuchał, ponieważ już widziałem ten twój
wstydliwy stan i powiem ci jedno. Jak dochodzisz jesteś cholernie seksowny –
oznajmił donośnie, uśmiechając się znacząco. Eren skupił się na miejscu, nie wiedząc
jak na to odpowiedzieć. Wiedział, co to był seks i rozumiał użycie takiego
słowa, które określa drugą osobę, ale… Dlaczego kapitan mówi tak do niego? Przecież…
- Nic nie rozumiem – bąknął pod nosem, ale Ackerman był
na tyle blisko, że wszystko usłyszał. Westchnął w odpowiedzi, przeczesując
sobie włosy.
- Nie musisz wszystkiego rozumieć. Wiele rzeczy przyswaja
się instynktownie, więc nie kombinuj dzieciaku i zdaj się na mnie – skończył z
cwaniackim uśmieszkiem, podrywając się z kanapy. Eren również się uniósł i
drżącymi palcami zaczął ścierać resztki swojego nasienia. Levi widząc jak się w
tym wszystkim babrze, prychnął i podał mu chustkę.
- Skończy i idziemy – rzucił i, gdy Eren był już
wolny, wyciągnął do niego rękę. Chłopiec ujął jego dłoń i wstał z sofy. Nogi mu
lekko drżały, a o władzy w nich nie chciał nawet wspominać, więc dziękował za
to, że Levi nie narzucał tak szybkiego tempa.
- Gdzie idziemy? – zapytał po chwili, gdy opuścili
zabudowania załogi, które powstały na granicy lasu i teraz zmierzali w stronę
wybrzeża.
- Na statek – odparł krótko Ackerman, rzucając szybkie
spojrzenia Erenowi. – Nie będę brał się w cholernym syfie Hanji. Idziemy do
mnie.
- Brał? – powtórzył nierozumiejąco. Miał wrażenie, że pani
Hanji już coś o tym wspominała, ale nie mógł przypomnieć kiedy to było.
Levi już się więcej nie odzywał i nic mu nie wyjaśnił….
Do chwili aż powalił go na inną kanapę i wziął go w swojej kajucie. Eren
już dobrze wiedział, co pani Hanji miała na myśli, a zwłaszcza Levi.